Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Boże Narodzenie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 grudnia 2020

Tradycja - rzecz (w) święta

1 komentarz

 

Tradycja to piękno, które chronimy, a nie więzy, które nas krępują. Dziś rano robiąc kawę nie wiadomo skąd przyszła do mnie myśl, że to piękno może kiedyś przeminąć. Poczułam dziwny lęk. Stojąc na środku kuchni pomyślałam, że może kiedyś nastać taki czas, że żaden mężczyzna nie przestąpi już pierwszy progu domu w wigilijny poranek (jest taka tradycja odwiedzania domów - pierwszym gościem ma być mężczyzna - przynosi to szczęście na kolejny rok wszystkim domownikom). Bo jeśli zabraknie tych, którzy zawsze to robią, ten zwyczaj umrze, coś zniknie bezpowrotnie. Zaraz później przyszła refleksja, dlaczego jest to dla mnie takie ważne, a dlaczego (o zgrozo) dla niektórych takie rzeczy nie mają znaczenia?

Co to jest tradycja i po co jest nam potrzebna?

Na studiach to słowo odmieniane było przez wszystkie przypadki. Jednak nie ma to być wywód naukowy 😊. Najprościej rzecz ujmując (za słownikiem PWN) tradycja to ogół obyczajów, norm, poglądów, zachowań itp. właściwych jakiejś grupie społecznej, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. To ostanie jest kluczowe, ale o tym później. Tradycja (a w raz z nią zwyczaje, obyczaje i obrzędy) nas określa, sprawia, że nie jesteśmy anonimowi, jesteśmy częścią pewnej wspólnoty i do niej przynależymy. Tworzy naszą tożsamość. W pewnym sensie więc, dzięki niej określamy swoje miejsce w świecie, nie jesteśmy znikąd. To też zbiór pewnych norm społecznych, które jako ludzie cywilizowani współtworzymy, które pozwalają się nam odnaleźć i utrzymywać pewien porządek rzeczy. 

Tradycja bożonarodzeniowa jest żywa - ulega zmianom, zwyczaje przenikają się ze sobą, są adaptowane do nowych warunków. Zmienia się świat i zmieniają się ludzie, także ci, którzy otaczają nas. Wraz z pojawieniem się nowych osób włączane zostają także nowe zwyczaje (o ile ktoś je ma/kultywuje). Czy przemija? Na pewno, ale to zależy w głównej mierze od nas samych 😉, dlatego tak ważne jest przekazywanie jej z pokolenia na pokolenie. Ja już to nowe pokolenie w domu mam, ma ponad rok, dlatego tym bardziej zależy mi, żeby przetrwało to, co znam od swoich Rodziców, Babci, Prababci (tu zakończę, bo więcej starszych osób rzecz jasna nie mogłam znać, ale te zwyczaje sięgają znaaaaacznie dalej).

Miałam to szczęście, że właśnie takie Święta znam. Odkąd pamiętam urządzane były one w moim wielopokoleniowym domu. Oprócz mnie, mojej Siostry i Rodziców, mieszkały w nim również moja Babcia i Prababcia. A w Wigilię osób było jeszcze więcej 😁. Jak byłam już na tyle duża, żeby pomagać, z samego rana zabierałam się za dekorację stołu. Wyciągałam świąteczną zastawę, obrus, świece, stroik. Tak przygotowany stół czekał na pojawienie się pierwszej gwiazdki (zwykle zaczynaliśmy wieczerzę około 16:30). W tym samym czasie w kuchni Mama z Babcią przygotowywały potrawy, przychodziła również do pomocy Ciocia. Tylko na chwilę, żeby zdążyć wrócić do domu przygotować się do kolacji i wrócić do nas. Nasza Wigilia była liczna i to bardzo! Przychodziła dosłownie cała rodzina - ciocie, wujkowie, kuzynostwo. Do teraz zastanawiam się, jak wszyscy się mieściliśmy - prawdziwa magia świąt! 😁 Dziś Wigilię spędzamy mniej licznie, ale dom nadal od rana pachnie grzybami i barszczem, a ja przyjeżdżam wcześnie żeby ubrać stół i lepić pierogi. Poprzedniego dnia przygotowuję także barszcz oraz bożonarodzeniowe słodkości. Rano odwiedza nas mężczyzna - wujek lub sąsiad, żeby złożyć życzenia i zapewnić domownikom pomyślny rok. Podczas samej wieczerzy obowiązuje (odkąd pamiętam) ważna zasada - od stołu może wstać tylko gospodyni! Aż do czasu modlitwy kończącej kolację. Jeśli ktoś o tym zapomni, w przyszłym roku będą czekać go niepowodzenia. Po skończonej wieczerzy jest czas na rozpakowywanie prezentów, a później przy jedzeniu pstrągów (kto ma na to jeszcze miejsce...?) oglądamy film Kevin sam w domu. Tradycje się zmieniają, pojawiają się nowe, ale nie dajemy zginąć tym, które istnieją.

Non omnis moriar.

Na początku wpisu zadałam sama sobie pytanie: dlaczego tradycja jest dla mnie ważna? Czy pielęgnuję pewne zwyczaje, tak dla zasady, "bo tak trzeba", bezmyślnie powtarzam pewne czynności? Nie, pielęgnuję te tradycje, bo ktoś tak kiedyś robił. Bo ktoś żył i przekazywał je dalej. Bo chcę, żeby ten świat nie przeminął.  Robię to po to, żeby Ci wszyscy ludzie, którzy odeszli, byli z nami przy wigilijnym stole. Czy nie po to zostawiamy miejsce dla "zbłąkanego wędrowca"? Ludzie nie umierają, dopóki żyją w naszej pamięci. 

Zadałam również pytanie, dlaczego dla niektórych to wszystko nie ma znaczenia? Dlaczego na mój lęk przed zanikiem tradycji parsknęliby śmiechem? Przecież jest tyle rzeczy ważniejszych niż to, kto odwiedzi Cię rano w Wigilię. Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Wiem jednak, że mnie przeraża taka pusta, pełna ignorancji egzystencja. Odcinając swoje korzenie stajemy się pozbawionym wody kwiatem w cudzej butonierce.

 

środa, 18 grudnia 2019

Magiczny czas i miejsca jak z bajki - bożonarodzeniowe jarmarki!

Brak komentarzy

W ten magiczny okres roku pojawiają się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmieniając wygląd miast i europejskich stolic w magiczną krainę z dziecięcych snów. Jarmarki bożonarodzeniowe. Kuszą wyglądem, milionem światełek, zapachami grzanego wina i pieczonych kasztanów. I chociaż pogoda za oknem wskazuje raczej, że niedługo nadejdzie wiosna, a nie zima (jest 10 stopni na plusie, a przez okno wpada tyle słońca, że konieczne było ich zasłonienie), to bezlitosny kalendarz i świąteczne piosenki w radiu mówią jasno - niedługo Święta! To już ten czas na przystrajanie domu, drzewek i przygotowywanie wigilijnych potraw, dlatego wprawmy się jeszcze bardziej w świąteczny nastrój przyglądając się bożonarodzeniowym jarmarkom. A konkretnie jednemu z nich.

Jarmark bożonarodzeniowy w Wiedniu

Do tej pory udało mi się odwiedzić trzy jarmarki - ten na Rynku Głównym w Krakowie, ten na przeciwko Muzeum Nobla w Sztokholmie i ten w Wiedniu. A właściwie powinnam napisać - te w Wiedniu. Bo o tej porze roku stolica Austrii to w zasadzie jeden wielki jarmark. Miasto już od połowy listopada zamienia się w pachnącą piernikami krainę. Dosłownie za każdym rogiem możemy znaleźć jedną z malowniczych, drewnianych budek oferujących ciepłe przekąski lub drobne upominki czy choinkowe ozdoby. Najwięcej ich znajdziemy na Placu Rathausplatz (aż 150 budek!), na Placu Marii Teresy oraz przed Pałacem Schönbrunn czy przed Belwederem. Co roku jarmarki odwiedza około 3 miliony turystów z całego świata.

Na co zwrócić uwagę będąc na jednym z wiedeńskich jarmarków?

1. Glühwein.

Grzane wino. Jego sekretem jest odpowiednia porcja ciepłego, czerwonego wina, cynamonu, cukru, pomarańczy oraz goździków. Napój ten podawany jest w ceramicznych kubkach przystrojonych plasterkiem cytryny. Za kubek płacimy depozyt, a po wypiciu trunku możemy go zwrócić lub zatrzymać jako pamiątkę. 


2. Pieczone kasztany.

Jeden z tradycyjnych przysmaków w Austrii. Pieczone w specjalnych blachach i sprzedawane w budkach w różnych częściach miasta. Ja swoje kupiłam na Stephansplatz. Kasztany mają specyficzny smak - dla mnie smakowały jak coś pomiędzy bobem a orzechami... :) Najprzyjemniejsze w nich było jednak to, że rozgrzały mi zmarznięte dłonie w chłodny, grudniowy dzień.


3. Ozdoby.

Głównie do powieszenia na choince lub do podarowania jako drobne upominki. Większość z nich ozdobiona jest obrazkami przedstawiającymi najważniejsze zabytki tego miasta, a także wizerunkami Ich Cesarskich Mości - Franciszka Józefa i Elżbiety Bawarskiej. Oprócz tego na stoiskach znajdziemy również między innymi drewniane zabawki w starym stylu oraz śnieżne kule z Mozartem uwięzionym w środku.


4. Wiedeńskie przysmaki.

To głównie Kaiserschmarrn, Lebkuchen oraz Käsespätzle. Pierwszy z nich to rodzaj deseru,  podawany również często jako słodkie danie główne - cesarski omlet rwany na kawałki podczas smażenia, tradycyjnie podawany z cukrem pudrem i rodzynkami. Istnieje wiele historii związanych z powstaniem tego dania. Każdą z nich jednak łączy myśl, że oryginalnie deser przygotowany został specjalnie dla cesarzowej, jednak w ostateczności stał się jednym z ulubionych dań cesarza (niem. Kaiser - cesarz).  Dwa pozostałe przysmaki - Lebkuchen i Käsespätzle to kolejno - pierniczki oraz makaron z serem i cebulą.
 

5. Noworoczne... świnie!

A dokładniej świnki - marcepanowe, pluszowe, ceramiczne. Każda świnka jest dobra, ponieważ podarowana komuś w Nowy Rok ma zapewnić tej osobie szczęście, bogactwo i dobrobyt w nadchodzącym roku. W Austrii, jeśli ktoś "ma świnię" (niem. Schwein haben) oznacza to, że ma szczęście. Tuż po świętach budki zmieniają nieco swój asortyment, przekształcają tym samym place w jarmarki noworoczne, na których aż roi się od wspomnianych świnek.


Jeżeli chcecie poczuć magię Świąt i choć na chwilę przenieść się do innego, magicznego świata - koniecznie odwiedźcie zimowy Wiedeń! 

"Slow down, you crazy child 
(...) 
Vienna waits for you."